Stolik na świeżym powietrzu. Przy nim dwaj babiogórcy, i z daleka słyszę słowa ubolewania, że tyle uschniętych buków leży u stóp Babiej Góry i wszystko to gnije, marnuje się, a ludzie by mieli palenia na 100 lat! I nie chcą za darmo, chcą kupić byle chcieli sprzedać. Ale nie da się, ścisły rezerwat i niczego ruszyć nie wolno.
Podchodzę bliżej bo zaproszony zostałem, i przysłuchuję się. I jeden z nich mówi, że właśnie słyszał jak pod kolejką linową na Mosorny Groń z auta wysiadło trzech dygnitarzy w białych kołnierzykach, pod krawatami i mówili do siebie, że trzeba coś zrobić, żeby w górach nie wolno było palić węglem!
No to czym Panie palić, jak drzewo się marnuje, gazu nie ma, węglem nie pasuje. Prądem? A kogo na to stać!
A potem jak zawsze, zeszło na politykę i jeden zacietrzewiony wyznawca teorii spiskowej, inspirowany z wiadomych źródeł, wykrzykiwał że zamordowali nam znowu w Katyniu.
Drugi bardziej wyważony, widać było że nie kieruje się emocjami i stara się patrzeć bardziej racjonalnie na świat.
Jak zawsze przy takich okazjach, pojawił się wątek przeszłości, że kiedyś to ludzie do siebie zachodzili i weselej było, bo chciało się mimo że po pracy zmęczeni. A teraz jakoś tak czasu brakuje, i nie schodzi żeby odwiedzić..
Herbata wypita, potem każdy do swoich zajęć. A mnie naszła taka myśl.
A może warto by, żeby tak lokalnie zająć się swoimi sprawami? Nie tym, co w rządzie, co w Rosji. A co komu z tego? Czy od tego tutaj komu co przybędzie albo coś się zmieni?
A został poruszony problem tego drzewa. Jedne z nich powiedział, że syn bywał
na zachodzie, w górach na szlakach i czegoś takiego nie widział, żeby drzewa tam zostawione tak jak padły leżały. Może prawda, a może nie bywał ścisłych rezerwatach.
To nie jest takie ważne. Ważne jest to, że ktoś ma jakiś punkt widzenia i na pewno nie tylko ten jeden. Sądzę że gdyby zapytać miejscowych o to drzewo to pewnie wielu by podzielało ten pogląd.
I może warto się zastanowić, czy to powalone drewno leżące poniżej linii ścisłego rezerwatu przyrody ma tak tam leżeć? Pewnie nie mam ani ja, ani żaden z babiogórców wystarczającej wiedzy i argumentów żeby zająć właściwe stanowisko w tej kwestii. Ale jedno jest pewne. Więcej pożytku jest z rozważań o tym, czy to drewno gnić powinno, niż z tego, co tam Panie w Warszawie albo Moskwie..Bo żyje się tutaj, przy Babiej Górze. I kiedy się jedzie, to przy drodze widać rzeczy dobre i złe. Ta dobra, to nowoczesna wygódka przy zatoczce serpentyny dla strudzonych podróżników, gdzie zatrzymać się można na małą biesiadę. A to co smuci, to śmieci wysypywane w miejscach które oczy cieszyć powinny urokami piękna przyrody, ale niestety, widok psuje kupka gruzu wysypana przez kogoś po remoncie łazienki. I miejsce do tego dogodne, bo zatoczka przy drodze i jest jak autem zajechać żeby z przyczepki o zmroku to wysypać. Ech, szkoda słów.